czwartek, 13 lutego 2014

I see fire.


music.

"Gmach zajął się ogniem, przygasł znów,
Zapłonął znowu —  i oto pod ścianę (...)
I znów widzę, acz dymem oślepian,
Jak przez ganku kolumny
Sprzęt podobny do trumny
Wydźwigają…"

Płomienie. Czerwień ognia. Pierwsza myśl- jestem w piekle za swoje grzechy. Dopiero gdy otworzyłam szerzej oczy, dotarło do mnie że to nie sen. A mój dywan tli się pomarańczowo-niebieskim płomieniem.
- Alek- potrząsnęłam nim. Szybko otworzył oczy, przerażony moim krzykiem. Bez namysłu wskoczył w ubrania, naciągnął kaptur bluzy na głowę i wziął mnie na ręce.
- Nie. Ja sobie dam radę. Ratuj Halszkę- krzyknęłam i zasłoniłam usta, chroniąc je przed wszechobecnym już dymem.

„ W kamienicy w samym centrum Rzeszowa wybuchł w nocy pożar. Przyczynę ustala prokuratura. Pewne jest, że nie wywołał go nikt z zewnątrz. Prawie wszyscy mieszkańcy nie odnieśli obrażeń”.

Prawie.

Co człowiek robi w obliczu śmierci? Co ratuje? Udało mi się chwycić telefon, portfel i szary płaszcz z najcenniejszą zawartością. Załzawione oczy odnajdywały drogę w ciemności dymu. Torowałam drogę Alkowi niosącemu płaczącą Halszkę. Nie zważałam na palące moje buty płomienie. Nie widziałam świateł straży pożarnej. Nie słyszałam panikujących ludzi. Szłam przed siebie. Nagle stanęłam jak wryta.
- Pani Bogusia. Alek, na miłość boską, ona tam została!- jęknęłam przerażona, łapiąc się za głowę. Nic nie odpowiedział. Oddał mi dziecko do rąk i pobiegł, potrącając po drodze wszystkich strażaków. Nawet nie usłyszał gdy wołałam za nim słabym głosem: „Kocham cię, Alek”.

„ Starsza kobieta zatruta dymem trafiła na OIOM. Mężczyzna który bohatersko wyniósł ją z płonącego domu, został przewieziony na oddział traumatologiczny. Jego stan jest niepewny.”

Niepewny.

Młoda stażystka opatrywała mi stopy i drobne oparzenia rąk. Zaglądała do gardła, świeciła po oczach latarką. Zadawała tysiące pytań, udzielając miliona pouczeń. Czułam się jak w jakimś chorym koszmarze. Płacz mojego dziecka wyrywał mnie na chwilę z tego otępienia. Halszce nie podobało się, że jakaś starsza pani doktor wkłada jej termometr do buzi, ogląda ciałko i smaruje dziwnymi kremami. Dlatego zaśpiewałam. Jednym głosem „wlazł kotek”. A ona dalej płakała, domagając się drugiego głosu ukochanej kołysanki.

„ Bohaterem okazał się sławny siatkarz, kapitan Asseco Resovii Rzeszów Olieg Achrem. Przebywa pod stałą opieką medyczną, jego stan jest krytyczny”.

Krytyczny.

Cały zawinięty w śnieżnobiałe bandaże. Nieprzytomny. Mój Alek. Mój bohater. Moja miłość. Już nie miałam łez, którymi mogłabym sobie ulżyć. Wszystkie wylałam poprzedniej nocy. Nie zmrużyłam oka od 24 godzin, wciąż wpatrzona w uśpioną twarz ukochanego. Poparzenia trzeciego stopnia. Rozległe. Jeśli z tego wyjdzie, i tak będzie kaleką. Ale to nie było ważne. Musiał się obudzić. Jeszcze nie zdążyłam mu okazać, jak bardzo go kocham. Jak bardzo go potrzebuję. Jak Halszka go potrzebuje…

Sięgnęłam do kieszeni płaszcza. A ona nadal tam była. Koperta z wynikiem testu na ojcostwo. Zgrubiałymi, drżącymi palcami otworzyłam śliski papier. Kartka wypadła mi z rąk i zemdlałam.


~*~
Przyśpieszam publikację. Ostatni dodam w poniedziałek. 
Cieszę się z jednej rzeczy- że napisałam tę historię od początku do końca, bo inaczej zmieniłabym to wszystko. Ale z drugiej strony, chyba już dostatecznie mnie poznałyście i wiecie że nie lubię oklepanych tematów.
Ziomku- teraz rozumiesz dlaczego Ed?

Całuję, S.



18 komentarzy:

  1. #TeamAlek zmienia kapcie na buty i idzie na tramwaj i Cię znajdzie. <3 Oczywiście żarty żartami. Boże jaką Ty masz niesamowitą wyobraźnie żeby wymyślić coś tak idealnego pełnego emocji i wszystkiego. Chce się takie coś czytać non stop. Czemu ten rozdział jest taki krótki, czemu w poniedziałek kończysz to wszystko, czemu, czemu, czemu.

    Mam jakieś dziwne przeczucie, że Alek wyjdzie z tego cało, będzie dalej głównym filarem Asseco, ale boje sie, że biologicznym ojcem dziewczynki jest właśnie Niemiec, ale nasze życie to pełne pasmo sytuacji i zdarzeń które komplikują nam życie, sprawiają, że jest bardzo zagmatwane,

    Cicho wierzę, że napiszesz jeszcze co najmniej milion innych opowiadań które z chęcią wielką, będę czytać.

    Pozdrawiam Ania

    OdpowiedzUsuń
  2. Kra za grzechy? Chyba jednak nie. Mnie się wydaje, że to nie na tym polega. To raczej próba dla niej jak będzie w stanie teraz żyć. Alek już nie będzie Alkiem, a ona już nie będzie miała możliwości zrobienia kroku w tył. Bez względu kto jest ojcem, to teraz Alek jest najważniejszy i teraz okaże się jakim ona jest człowiekiem i jak będzie potrafiła się poświęcić! Przez długi czas Akhrem będzie potrzebował więcej uwagi niż Halszka.

    OdpowiedzUsuń
  3. teraz to nie wiem co napisać. ten pożar mnie zaskoczył. Alek zachował się jak na prawdziwego mężczyznę przystało. chciał uratować wszystkich bliskich. Angelę, Halszkę i jeszcze panią Bogusię. podziwiam go za odwagę. jednocześnie bardzo mi go szkoda. po tym bohaterskim czynie raczej już nie będzie mógł grać w siatkówkę. ale nie można porównywać tego do życia. ono jest o wiele cenniejsze.

    OdpowiedzUsuń
  4. tak bardzo uwielbiam! <3
    (wrócę niedługo)

    OdpowiedzUsuń
  5. To jest takie emocjonalne jej

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy jestem zaskoczona? Tak, i to bardzo; bo myślałam, że tu już akcja się zawiązała i będzie miło, przyjemnie i kolorowo. Chyba zapomniałam o tym, że w każdej historii zmieniasz bieg wydarzeń w najmniej spodziewanym momencie...
    Alek. Bohater bez dwóch zdań! Teraz widać, jak bardzo kocha Angelę, Halszkę i jak bardzo mu na nich zależy. Uratował je z pożaru, uratował też Panią Bogusię, samemu przepłacając to niemal życiem. To chyba już nie będzie ten sam człowiek, ten sam Alek... Pytanie tylko jak się zachowa teraz Angela? Czy mimo wszystko, mimo kalectwa, będzie w stanie go tak samo kochać? Nie wiem... Ale wiem, że los wystawił ją na próbę. Wystawił na próbę ich wszystkich, podejrzewam, że łącznie z Grozerem...
    No i ta koperta... Ależ mnie nurtuje, czyje nazwisko jest tam wpisane! Przy okazji mojego obecnego podłego i pesymistycznego nastroju, mam w głowie tylko czarne wizje... :( Powiedz, proszę, że będzie inaczej...

    Ziomku, teraz rozumiem, dlaczego Ed...
    Ale kiedy mówiłaś mi o niespodziewajce, myślałam raczej o czymś bardziej radosnym... Ech, głupia ja...

    Ściskam. :*
    Patt.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jedyne co mi przychodzi do głowy, to trzymaj się Alek. I kurde co w końcu z tą kartką?

    OdpowiedzUsuń
  8. Zazdroszczę, też chciałabym mieć taki talent jak ty :)
    Mimo, że rozdział jest smutny i przygnębiający, potrafiłaś go tak przedstawić, że jest cudowny. Kolorystka bloga, układ tekstu, muzyka, twoje emocje zawarte w treści, są dopasowane perfekcyjnie.
    Odnośnie do komentarza pod ostatnim rozdziałem, mam nadzieję, że zostaniesz, bo szkoda by mi ( i zapewne nie tylko) było stracić kontakt z twoimi opowiadaniami.

    OdpowiedzUsuń
  9. O kurcze...
    Dlaczego życie zawsze płata nam figle, gdy wydaje się, że wszystko wreszcie zaczyna się układać? :/
    Alek jest bohaterem. Nie tylko Angeli ale nas wszystkich. No przynajmniej jest moim. Nie każdy po kilku słowach rzucił by się do płonącego budynku po starszą kobietę.
    On musi się obudzić.
    Ja się jednak boje że ojcem małej jest ktoś trzeci ://
    Pozdrawiam :-*

    OdpowiedzUsuń
  10. O kurcze, jak mogłaś skończyć w takim momencie?? ehh niedobrze.. Mam nadzieję że i Alek i pani Bogusia z tego wyjdą. czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  11. No nie coś Ty wymyśliła :(
    Biedny Alek, bez dwóch zdań Bohater walczy o życie, bo nie chciał żeby w pożarze zginęli bliscy mu ludzie. Mam nadzieje, że mimo wszystko Alek przeżyje, bo ma dla kogo żyć.
    Ściskam ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. :O Zaskoczenie delikatnie mówiąc! Skoro wspominałaś o nieszczęśliwym zakończeniu, to miałam wizje jakiejś śmierci, pozostawienia prze faceta, pobicia ale nie pożaru! W sumie można było się spodziewać, bo Ty zawsze coś niepowtarzalnego wymyślisz.
    Bajka nie trwała długo, a szkoda. Choć to może kara? Wszystko do nas wraca. Taka karma :| I smutno się zrobiło... słucham tą piosenkę enty raz i jeszcze smutniejsza dla mnie się wydaje niż była. Biologiczny Ojciec Halszki nadal jest niewiadomy, ale miejmy nadzieję, że będzie nim Białorusin.
    Teraz nie wiem czy zakończysz śmiercią Alka, czy będzie żył jak 'roślina', czy może jego ciało, bardziej skóra zostanie totalnie zdeformowana? Nie wiem, mam czarne wizje.
    S. kocham, tak mocno, mimo mojego podłego nastroju i ciszy w tym tygodniu. Przepraszam.
    Czekam na Ciebie w dalszych historiach. Po prostu czekam. Mamy coś do wykonania przecież.
    Tęsknię, ściskam :*
    P.

    OdpowiedzUsuń
  13. Jestem na razie w szoku, bo ten pożar kompletnie mnie zaskoczył, w ogóle wszystkich pewnie zaskoczył. Alek zachował się bohatersko, dlatego mam nadzieję, że nic mu się nie stanie, że wszystko będzie dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie wiem co mam napisać.
    Jestem tak bardzo zaskoczona tym pożarem, jednak mam nadzieje, że Alek przeżyje.

    OdpowiedzUsuń
  15. na nowo wkręcam się w ten cały blogowy świat :)

    S. nie odchodź, myślisz że bez Ciebie będzie tu tak samo?, tak dobrze? nie! nie zabieraj nam radości z czytania twoich blogów, proszę...

    tak mi smutno, że nie jestem aż w stanie napisać nic więcej o tej historii, jak tylko że jest wspaniała

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetny :)
    Już nie mogę doczekać się jutra...
    co z Alkiem... co z wynikami...
    tyle pytań tak mało odpowiedzi...

    OdpowiedzUsuń
  17. Szybko kolejny rozdział !!!

    OdpowiedzUsuń

O mnie

Moje zdjęcie
"Gdzieś to czytałam, albo mi się śniło- chmiel na bezsenność, a sen- na bezmiłość"